MK Knives & Tools

„Potrzebowałem noża, więc go zrobiłem. Potem poszło już z górki”. O tym, jak powstało MK Knives & Tools opowiada twórca marki – Marcin Kampka.

Marcin Kampka, założyciel MK Knives & Tools, w rozmowie z Kapuga.pl mówi o początkach swojej kariery knifemakera, o tym, w jaki sposób pracuje i co jeszcze oprócz noży lubi.

Przeszedłeś długą drogę od swojego pierwszego noża w 2014 roku aż do teraz, kiedy stworzona przez Ciebie marka jest znana i ceniona w branży. Powiedz nam, co skłoniło Cię do rozpoczęcia kariery knifemakera? Czy stoi za tym jakaś historia rodzinna?

Hmm, no więc tak. Nie zaczyna się zdania od no więc [śmiech].

To się wytnie.

Chodzi o to, że potrzebowałem noża. Zacząłem się tym interesować już dużo wcześniej, ale używałem takich bazarowych modeli. Pewnego dnia znalazłem forum knives.pl i zacząłem je czytać. Zauważyłem, że są tam osoby, które robią noże samodzielnie. Postanowiłem więc spróbować zrobić swój. Trochę mi ojciec podpowiedział co i jak, i zrobiłem swój pierwszy projekt. Akurat przy wykonywaniu tych noży (bo robiłem dwie sztuki, na wypadek gdybym jedną zepsuł) przyszedł do mnie wujek i powiedział, że bierze jeden z nich. No to od razu je zrobiłem i tak się właściwie zaczęło. Pokazałem potem mój nóż na forum knives.pl, ludziom też się spodobało, więc zacząłem robić kolejne projekty. No i jakoś tak powoli do przodu.

Wspomniałeś, że ojciec pokazał Ci, w jaki sposób zrobić ten nóż. A skąd on to wiedział?

Tata na co dzień zajmuje się obróbką skrawaniem i ma bardzo duże pojęcie o całym procesie, nie tylko samej obróbki, ale też obróbki cieplnej i tym podobnych.

Czyli w domu był warsztat.

Tak, maszyny i narzędzia też.

Twoje noże wyróżnia doskonała jakość, nietuzinkowe projekty i staranne wykonanie. Jak wygląda proces produkcji, na co zwracasz największą uwagę?

Właściwie proces produkcji wszędzie wygląda tak samo. Początek to najzwyklejszy projekt, czyli kto tam co sobie wymyślił, i cel przeznaczenia tego noża, czyli do czego będzie używany. To jest właśnie najważniejsze, trzeba zadać sobie to pytanie na początku. Później przychodzi czas na dobór stali,  dobór materiałów na rękojeść, dobór materiałów na pochewkę. No chyba, że nóż ma być składany, to już inna sprawa. A potem to już tylko robota i robota.

Co według Ciebie jest ważniejsze – dobry design czy funkcjonalność? Z Twoich odpowiedzi wydaje się, że jednak funkcjonalność.

Uważam, że zawsze znajdzie się kilka osób, które obronią każdy design. Nieważne, co by to było, zawsze jest jakiś projekt, który ma swojego odbiorcę. Dlatego nie zawsze powinno się kierować schematami. To znaczy i tak, i nie. Ale nawet jakby rękojeść nie była dopasowana do każdej dłoni, to znajdzie się odbiorca na taki nóż. I warto po prostu robić to, co się ma w głowie, a nie kierować się tylko i wyłącznie tym, co się gdzieś przeczyta, dlaczego ma być tak, a nie inaczej. Bo to właśnie taki kierunek pozwala na rozwijanie branży nożowej. Jakby wszyscy robili takie same noże, to by się żaden nie wyróżniał.

A jeśli mowa o designie, nie da się nie zauważyć, że noże MK Knives & Tools mają niezwykły styl. Pomysłów Ci nie brakuje – skąd czerpiesz inspirację do wymyślania kolejnych modeli?

Właściwie to nie wiem. Po prostu siadam i rysuję. Na początku wiadomo, na kartce, szkicuję mniej więcej, co chcę zrobić. Muszę wiedzieć, czego chcę, bo to  nie wygląda tak, że zrobię tu parę kresek i zobaczymy. Przeważnie jest tak, że po prostu siadam, rysuję na kartce, później na komputerze, w programie. Trochę prostych, trochę krzywych. Z reguły jest tak, że zrobię projekt, mniej więcej mi się podoba, wyłączam komputer. I otwieram za trzy dni. Patrzę, czy dalej mi się podoba, jeśli tak, to wprowadzam ewentualne poprawki, potem wyłączam komputer i znowu odpalam za trzy dni.

Czy czerpałeś kiedyś inspirację z filmów bądź seriali lub innych, znanych motywów?

Wiadomo, że każdy kiedyś chciał być Rambo [śmiech]. Ja się bardzo interesowałem serialami, to był na przykład MacGyver, bo tam było dużo dłubania. Zawsze mnie interesowały noże i narzędzia, których tam używał. Fajne to było, jednak inspiracja – raczej nie. Nie zrobiłem takiego noża, który w jakimś filmie występował, choć takie klimaty właśnie survivalowe, militarne, to są moje klimaty.

Jakie cechy według Ciebie powinien mieć dobry knifemaker? Liczy się talent czy ciężka i żmudna praca?

Wszystko można wypracować. Nie każdy się rodzi z talentem, ale na pewno trzeba być cierpliwym i szlifować swój warsztat. Szkolić się, jeśli się czegoś nie wie, bo nic samo nie przychodzi. Wiadomo, że trzeba kilkadziesiąt godzin spędzić nad kartką, żeby zrobić swój projekt. Trzeba mieć trochę tego i tego, to nie jest zero jedynkowe. Niektórzy umieją więcej zrobić rękoma, inni głową, więc i jedni, i drudzy będą musieli podszkolić tą “słabszą” cechę.

Słyszeliśmy o historii z zeszłego roku. Tuż przed CEKE zauważyłeś, że anodyzacja na zamówionym właśnie na to wydarzenie MK-01F nie spełnia Twoich oczekiwań. Aby nie zawieść klienta i stworzyć produkt w 100% zgodny z Twoimi standardami robiłeś ją od nowa, poświęcając na to całą noc. Twoje zaangażowanie jest godne podziwu. Co Cię napędza do pracy?

Od razu sprostuję, bo inaczej to wyglądało. To było tak, że ja skończyłem pracę o 22:00, a o 3:00 w nocy miałem już wyjechać ze znajomymi do Warszawy. No i kończę ten nóż, patrzę, a jedna strona jest trochę innego koloru niż druga.  Niestety, ale trzeba było wszystko rozebrać i poprawiać. Zeszło mi na tym do wpół do pierwszej w nocy, czyli spałem jakieś 2 godzinki. I tak to wyglądało, a przecież wcześniej też cały dzień pracowałem. Ogólnie dość krytycznie podchodzę do moich prac i może czasami aż za bardzo się przejmuję jakimiś drobiazgami. Jeżeli widzę jakieś niedociągnięcia, to nie odpuszczam i muszę je poprawić. Staram się bardzo, żeby były jak najlepiej zrobione, nawet kosztem dodatkowo spędzonego nad nimi czasu.

Moim zdaniem to świadczy o Twojej ogromnej pasji do noży. A co daje Ci siłę, że jesteś w stanie tyle godzin pracować i nie czuć zmęczenia?

W sumie lubię to robić i sama praca sprawia mi przyjemność. Bo ja przy maszynach to stoję już od bardzo dawna. Można powiedzieć, że jak ktoś idzie szukać pracy i szukają człowieka z pięcioletnim doświadczeniem prosto po studiach, to ja bym się nadawał, bo już od gimnazjum pracowałem na tokarce czy frezarce.

Zdecydowanie należysz do wyjątków.

No bo to było w domu, wiadomo jak to jest. Jak się ma na miejscu, inaczej to wygląda.

Stworzyłeś wiele noży i każdy z nich był wyjątkowy. Na pewno jednak masz swojego ulubieńca – który model ma specjalne miejsce w Twoim sercu?

To chyba najcięższe pytanie, bo ja do każdego projektu staram się przykładać jak najbardziej i dopracowywać go. Nawet jak już robiłem dany model, to z biegiem czasu staram się poprawiać kilka różnych malutkich detali, nie zawsze zauważalnych, ale żeby było jak najlepiej. Moim ulubionym modelem to jest właśnie ten MK-01F, czyli mój pierwszy składany model. Pierwszą sztukę cały czas noszę przy sobie, nawet mam go teraz w ręce i ciężko mi się z nim rozstać.

Amulet na szczęście?

Ja w takie rzeczy nie bardzo wierzę. Po prostu nawet jak nie potrzebuję noża, to lubię go przy sobie mieć.

Każdy, nawet najciężej pracujący człowiek, ma swoją odskocznię. Słyszeliśmy, że u Ciebie są to wyjazdy na ryby i nad Bałtyk. Powiesz nam o tym coś więcej?

Wędkarstwem interesuję się od bardzo dawna. Już jak chodziłem do podstawówki, to jeździłem z wujkami na ryby i tak się wkręciłem. Wiadomo, była też przerwa od tego, bo albo szkoła albo studia, albo właśnie robienie noży. Na początku działalności zrobiłem dwa lata przerwy od wędkarstwa, żeby wszystko ogarnąć, ale teraz już sobie jeżdżę, jak tylko mam wolną chwilę. Taki relaksik. Właśnie do tego potrzebowałem tego pierwszego noża, do wypadów na ryby. A nad morze jeżdżę, żeby odpocząć, ale na pewno nie w okresie letnim. Akurat za dwa tygodnie wyjeżdżam nad morze odpocząć i już nie będzie tych parawaniarzy, tylko szum morza. Mam blisko góry, ale wolę morze.

Jakaś rada dla tych, którzy wybierają swój pierwszy nóż? Czym powinni się kierować?

To zależy, kto i do czego go potrzebuje. Z reguły, jak ktoś szuka noża, którego nie potrzebuje, ale chce mieć, bo jest fajny, to najlepiej kupić składany, bajerancki, po prostu żeby się podobał. Szczerze mówiąc, w moim przypadku częściej wyciągam   nóż żeby sobie poklikać, niż żeby cokolwiek przeciąć. A na sam początek z przygodą nożową polecam mały scyzoryk z innymi narzędziami albo multitool. Ewentualnie folder lub mały fixed i tyle. A później to już trzeba złapać bakcyla i leci z górki, jeden za drugim.

Cieszymy się, że zdecydowałeś się z nami współpracować. Łączy nas przecież ogromna pasja do noży. Specjalnie dla nas tworzysz wyjątkowe modele. Uchylisz rąbka tajemnicy, jaki nóż planujesz zrobić w najbliższej przyszłości?

Również się cieszę z tej wspołpracy. Jeśli chodzi o sam projekt, to jeszcze nie wiem. A jeśli chodzi o noże, które już produkuję i teraz są kolejne w planie, no to MK-06, chociaż może jeszcze coś innego. Ale to już wolę zostawić jako niespodziankę.

Dziękuję za rozmowę.

Dziękuję

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *